Pod koniec października 1994 roku na stronie HotWired.com, popularnego internetowego magazynu, pojawił się paskudny według dzisiejszych standardów baner, który zachęcał odbiorców do kliknięcia. Reklama prowadziła na stronę telekomu AT&T. Pomysłodawcą wizualizacji był Joe McCambley, właściciel firmy The Wonderfactory, ale to był dopiero początek.
Nieprawdopodobny sukces banerów
Nowa forma reklamy okazała się strzałem w dziesiątkę. Przez cztery miesiące wyświetlania, niemal połowa internatów kliknęła w baner. Wynik na poziomie 44% jest dziś praktycznie nie do powtórzenia. Aktualnie klikalność banerów (C TR) wynosi zazwyczaj od 0,1 do 0,2 %! (DoubleClick). Bardzo niskie jest także zaufanie do tego typu reklamy. Zaledwie 15% użytkowników wierzy w treści reklamy banerowej. Dla porównania reklama w prasie cieszy się 63 % zaufaniem (eMarketer). Dołujące wskaźniki i dodatkowe problemy w rodzaju tzw. ślepoty banerowej (automatyczne omijanie reklam wzrokiem przez użytkowników) mogłyby sugerować, że ta forma reklamy definitywnie się kończy. Czy klasyczne formy nie maja już racji bytu?
Stary jak baner
Rzeczywiście baner klasycznym stylu wydaje się rozwiązanie archaicznym, szczególnie w porównaniu do nowoczesnych techniki z grupy marketingu przychodzącego (ang. inbound marketing), ale jego unowocześniona wersja wciąż posiada potencjał zasięgu. Na dodatek umożliwia ścisłe dopasowanie do budżetu, oraz wyraźne ramy czasowe działania. O jego popularności świadczy wciąż niemały udział w wydatkach reklamowych. Oczywiście jest to już zupełnie inny baner niż 20 lat temu. Czyli jaki?
Projekt baneru na Twoją stronę!
Kliknięcie jest nieważne?
Zazwyczaj interaktywny i precyzyjnie dopasowany do odbiorcy. Baner staje się dziś elementem budowania wizerunku, czy świadomości marki. Często zatraca się jego podstawowa rola, działanie, to znaczy kliknięcie prowadzące do określonych treści, na rzecz czystej informacji. Jak przebiegała ewolucja banera?
A wszystko przez Mosaic
Od statycznego pliku graficznego w formacie JPG lub GIF i wielkości 468x60 pikseli wiele się zmieniło. Baner zyskał wpierw wielkość, następnie animację oraz dźwięk. Nie mogłoby się to wydarzyć, bez pomocy legendarnej dziś przeglądarki Netscape Navigator (początkowo zwanej Mosaic). Zwykłe obrazki zastąpiły displaye, czyli gify reklamowe z animacjami (połączone obrazki). Rosły też ich rozmiary, pojawiły się wersję double, triple i inne potworki. Rozwijane banery są popularne nawet dziś, chociaż jest to jedna z bardziej ekspansywnych i nielubianych form. Dodatkowe pola umożliwiają zamieszczanie potencjalnie przyciągających treści, np. konkursów.
Później pojawiły się również banery z umieszczoną wewnątrz grą. Poprzez zabawę użytkownik zapoznawał się z produktem reklamodawcy, najczęściej umieszczonym w grze zręcznościowej lub logicznej. Dzięki temu, reklamodawca osiągał efekt nawet wówczas, jeśli odbiorca ostatecznie nie wchodził na jego stronę. Oczywiście dochodziło też do wynaturzeń: banerów, których nie można było zamknąć, bo krzyżyk uparcie uciekał przed Internautą. Niektórych reklam nie dało się w ogóle zatrzymać, a inne wyskakiwały podstępnie w chwili, gdy użytkownik zamykał przeglądarkę. Część przypominała sposobem działania wirusy, a niektóre rzeczywiście nimi były.
Wolna amerykanka
To były dzikie czasy wolnej amerykanki, które minęły (poza wirusami). Reklamodawcy wreszcie zdali sobie sprawę, że nie mogą do niczego przymusić Internautów i powodują jedynie frustrację, złość i niechęć. Jak jest dziś?
Rozwój technologiczny, wzrost przepustowości sieci, natłok reklam wszelakich i innych form marketingu, zmienił środowisko banerów. Zmienili się również odbiorcy, który od najmłodszych lat uczą się, jak omijać reklamę, albo po prostu instalują aplikacje typu AdBlock. Mimo to baner, już w unowocześnionej formie, jakoś się trzyma. Zobaczymy jak długo.