Google woli czcionkę?
To zresztą nie koniec, nawet bezkresne Google w swoim internetowym przewodniku Google Developers posiada rozdziały pt. „Optymalizacja czcionek sieci Web”, a internetowe słowniki w rodzaju bab.la tłumaczą hasło „font” jako „czcionka”. Trudno się zatem dziwić, że w powszechnym rozumieniu synonimem słowa „czcionka” jest właśnie „font”.
Słownik PWN prawdę ci powie - dlaczego font to nie czcionka?
Właściwie chodzi tylko o jedno: o czystość języka polskiego i rugowanie anglicyzmów. Słownik języka polskiego PWN wyraźnie rozróżnia oba hasła. Czcionka ma dwa warianty znaczenia. Po pierwsze jest to: „prostopadłościan z odwróconą literą lub znakiem drukarskim, dającym w druku odbitkę tej litery lub znaku”. Po drugie: „kształt i wielkość liter w druku”. Pod hasłem font znajdziemy zaś tylko: „rodzaj pisma dla komputera lub drukarki”.
Co z tym krotłem?
Rozróżnienie jest więc w gruncie rzeczy bardzo proste. Czcionka, a niegdyś „trzcionka”, „krotło”, to przedmiot fizyczny, rodzaj materiału zecerskiego przeznaczony do ręcznego składania tekstów. Jeszcze prościej, mówimy o to metalowym lub drewnianym klocku z wyrytą na nim literą. Jest to nośnik pisma drukarskiego. Font to inna forma bo egzystuje w postaci cyfrowej, nie drukowanej. Jest to cyfrowa postać pisma, która zawiera również informacje o poszczególnych literach oraz znakach danego kroju pisma w postaci bitmapowej lub wektorowej.
Czcionka to przedmiot od obijana liter i ciągów tych liter np. w czasopismach i książkach. Rewolucja technologiczna spowodowała, że różnice zacierają się bo przecież książkę, którą mamy w czytniku, np. Kindle’u, traktujemy prawie tak samo jak jej papierowy pierwowzór. Obie różnią się jednak formą, w której istnieją, ale kto by sobie tym zawracał głowę.
Czcionka dla Szymborskiej
W Internecie można znaleźć jeszcze ciekawsze przykłady. Portal Culture.pl donosi o rozstrzygnięciu międzynarodowego konkursu na projekt czcionki inspirowanej dziełami literackimi Wiesławy Szymborskiej. Wygrał pan Radosław Łukasiewicz, którego czcionka, zdaniem jurorów, najlepiej oddaje ducha poezji Noblistki. I bardzo pięknie, ale w materiale widzimy plik graficzny z szeregiem liter a nie pana Radosława pochylonego nad zbiorem pracowicie wyrytych czcionek umieszczonych w kaszcie drukarskiej. Dziś projektujemy fonty w programach typu FontLab, po czym trafiają one do drukarni i stają się… „kształtem i wielkością liter w druku”, czyli czcionką.
Prawo o foncie
Powyższy przykład dowodzi tylko tego, że mimo wielowiekowej historii czcionki, jak również jej polskiej, pięknej tradycji, np. dzieł w rodzaju Antykwy Półtawskiego, utożsamiania czcionki z fontem nie da się już powstrzymać. Mało komu chce się zastanawiać nad balastem historii, natomiast wątek ten ma nadal wyraźnie znaczenie w kwestiach… prawniczych.
Chodzi o zagadnienia prawa autorskiego, możliwość wykorzystania określonego fontu zależnej od zgody autora lub wniesienia opłaty. W terminologii prawniczej precyzja jest niezwykle ważna, dlatego prawnicy muszą nadal dbać o wyraźnie rozróżnienie pomiędzy fonem a formą do odciskania pojedynczych znaków pisma drukarskiego. Nie zmienia to faktu, że w mowie potocznej i powszechnej świadomości ludzi czcionka to font i vice versa. Może taka jest po prostu kolej rzeczy?